sobota, 1 marca 2014

Kopernik i inne takie

Dawno nie pisałam, ale to wszystko przez nawał pracy. Jednak latanie na zajęcia i do kejefsi jest troszeczkę czasochłonne. No i jeszcze "Dracula". Ale o tym później. Najpierw - Wawa!

Pierwszego dnia naszej wycieczki do stolicy poszliśmy z moim mężem do Muzeum Martyrologii? Było nawet ciekawie - a przynajmniej część z bronią i samolotem :D Okazało się w ogóle, że kuzyn mojego mężusia, u którego mamy nocować mieszka w centrum, więc będziemy mieć wszędzie w miarę blisko. Wracając do tematu - po wycieczce do muzeum przeszliśmy się przez miasto do naszej noclegowni. Ładne sobie - mieszkanie warte z półtora miliona nazywam noclegownią :P Po powrocie graliśmy jeszcze w "Carcassonne", świetna gierka. Ogólnie uzależniłam się od gier planszowych, co będzie dalej z resztą widać...

Następnego dnia wybraliśmy się do Muzeum Kopernik. Okazało się jednak, że jest taka kolejka, że prawdopodobnie nie uda się nam kupić biletu, więc wróciliśmy do mieszkania, (które było ze 200 metrów od muzeum!) i zabukowaliśmy bilety na dzień następny, a potem poszliśmy do Łazienek. Nie byłam tam tak dawno, że zapomniałam o hasających tam na wolności pawiach. Poza tym podeszła do mnie wiewiórka czerwona. Na odległość stopy! Nigdy jeszcze nie stałam tak blisko wiewiórki, która z resztą obraziła się na nas, bo nie daliśmy jej niczego do jedzenia, bo nie mieliśmy nic prócz mandarynek. Potem pooglądaliśmy ambasady i takie tam budyneczki wracając na późny obiad. Wieczorem skoczyliśmy jeszcze do Biblioteki Uniwersyteckiej (za rogiem!) na spotkanie graczy i pograliśmy w "Puerto Rico".


W piątek o godzinie 10 wyszliśmy do Muzeum Nauki Kopernik. Spędziliśmy tam cały dzień! Wyszliśmy dopiero po 17, bo moje kochanie nie mogło już wytrzymać z głodu. Zabawa była fantastyczna! Nie wiedziałam, że można się tak bawić w muzeum. I to nie tylko miejsce dla dzieci. Zasady mechaniki, mechaniki płynów, termodynamiki... Tam było wszystko! Nie będę opisywać, bo tego się opisać nie da. Trzeba zobaczyć. Według mnie wyjście do muzeum techniki to MUS podczas pobytu w Wawie. I chyba nigdy nie zmienię zdania. Potempo zjedzeniu kolacji graliśmy jeszcze w "Osadników". I w "Na Grunwald", w co zresztą uczyliśmy się jeszcze grać dzień wcześniej po powrocie z Biblioteki.


Następnego dnia wracaliśmy do domu. Po drodze za pieniądze od mamy kupiliśmy od jednego kolesia z forum gier planszowych „Draculę”, jako mój prezencik urodzinowy od niej. Potem już tylko praca-dom, praca-dom przez dwa dni. Następnie zaczęło się – GRANIE. Prawie codziennie od początku tygodnia gramy w „Draculę”. Szczególnie ciekawe jest to, że przede wszystkim osobą za to odpowiedzialną jest nasza współlokatorka, której ta gra baaaaaardzo przypadła do gustu. A że jest ona czasochłonna, i jeszcze zajęcia miałam w międzyczasie, i pracę, to nie pisałam na blogu.



Tak, więc reasumując – wyjazd był świetny, szczególnie, że się z moim kochanie nie kłóciliśmy. I Kopernik oczywiście! A teraz jestem zmęczona, bo dwie godziny temu wróciłam z pracy, i jutro znów na 10 więc idę się obejrzeć nowy odcinek „One Piece”, bo nie miałam czasu wcześniej, kąpać się i spać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz