poniedziałek, 25 listopada 2013
Recenzja Clannad After Story
Nie wiem, kto to wymyślił, ale musiał to być cholerny sadysta.
Przez prawie wszystkie odcinki ryczałam. I to strasznie. 22 odcinki obejrzałam z kilkoma przerwami, bo nic już nie widziałam przez łzy. Ostatnie dwa odcinki to fillery. Przedostatni opowiada o tym co działo się jeszcze przed Clannad. Ostatni to typowe streszczenie dwóch serii w wątku... Nie napisze jakim, bo to by był bezczelny spoiler.
Nie wiem jakim sposobem dotrwałam do końca. Chyba tylko tym, że gdybym nie obejrzała końcówki to bym umarła z ciekawości jak to się właściwie skończy. I nie powiem - trzyma w napięciu do końca.
Ale znów: brak jakichkolwiek scen miłosnych. W sensie typowych. Przez dwa sezony najbardziej intymną sytuacją było trzymanie się za rękę. Czekałam DWA sezony, a nie było nawet JEDNEGO pocałunku. Nie mówiąc o tym, że... Ech nieważne... Tylko mnie denerwuje to wspominanie.
Reasumując
Clannad After Story: fantastyka, dramat, romans.
Z ostrym naciskiem na dramat. Nigdy jeszcze takiego nie widziałam. I chyba już nie chcę, bo mi głowa pęka od płakania. Albo od słuchania nietoperzy. Nie jestem pewna.
Nie polecam na PMS, oj wierzcie...
A teraz cza się pouczyć. Chociaż nie sądzę, by z takim bólem głowy dało się skupić... Ech... Nie mam już sily do niczego...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz