Dzisiaj wyjechał mój mąż. Pojechał do domu (tego niewynajmowanego, do rodziców) zawieźć coś, zabrać coś i ogólnie pobyć tam. Ja dzięki temu miałam dzisiaj dzień opierniczania się.
Cały dzień nie zrobiłam nic bardziej produktywnego od umycia naczyń. Pewnie to dlatego, że obudziłam się z okropnym bólem głowy, który nadal mi nie przeszedł. Czyli jakaś wymówka jest.
Obejrzałam dzisiaj "Miłość i inne katastrofy" ponieważ miałam ten film od pewnego czasu i trzeba było się go w końcu pozbyć. Poczytałam Pratchetta i pierdoły w internecie. Zaczęłam znowu "Honey & Clover", ale stwierdziłam, że nie mam na to anime siły.
I to na tyle. Cały dzień. Tak bardzo się rozleniwiłam, że przez cały dzień nawet się nie ubrałam.
Więc nie będę też wiele pisać, bo zniszczyłoby to mój idealnie bezproduktywny dzień.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz